wtorek, 14 października 2014

2. Czerwona pomadka

Z punktu widzenia Mileny:
Minęło sześć dni, od kiedy zobaczyłam doskonałą kreację Boga. Jego świecące brązowe oczy nie mogły zniknąć z mojej głowy. Śniłam o nim kilka nocy temu.  Zaczęło mnie to przerażać, ponieważ moje myśli krążyły tylko wokół jego osoby. Jaka jest najzabawniejsza część tego wszystkiego? Nic o nim nie wiedziałam. Nie znałam jego adresu, wieku i nawet jego imienia. To było dość kłopotliwe i nie potrafiłam o tym rozmawiać, zwłaszcza z Nancy. Znając ją, wyśmiałaby mnie. Czułam się jakbym była w więzieniu, zamknięta i bez żadnej nadziei na wydostanie się w najbliższym czasie.

Zadrwiłam. Czy mogę przestać o nim myśleć? Był nikim w moim świecie, tak jak ja w jego. Tamtej nocy, przemawiał do mnie spojrzeniem, które starałam się zrozumieć. Nie udało mi się. Wszystko co mi pozostało to próba naprawienia tego kawałka puzzla. Jego przyjaciel śmiał się z nim, klepiąc go w ramię. Oczywistym było, że był przyzwyczajony do tego, że jego kolega aka perfekcja zawsze zdobywał cipki.

Zwolnij, kotku. Znowu zaczynasz oceniać.

Westchnęłam, czy to była prawda? Naprawdę taka jestem? Czy rodzice mnie tak wychowali? A może to moja wina, że staram się wszystko do siebie dopasować, mimo że tego nie chcę? Nie chcę więcej osądzać. Może właśnie dlatego niektórzy ludzie mnie nie lubią. Jednakże przecież oni też mnie oceniają.

- Milena, co myślisz na ten temat? - zapytała mnie pani Leighton wyrzucając z zamyślenia. Przełknęłam ślinę rozglądając się po pomieszczeniu. Zauważyłam, że prawie każdy uczeń z mojej klasy historii spoglądał na mnie. Delikatnie wzruszyłam ramionami.
- Przepraszam, nie słuchałam - wymamrotałam z nadzieją, że da mi spokój. Ku mojemu zdziwieniu zrobiła to, wraz z posłaniem mi ostrzegawczego spojrzenia.

To było dopiero moja trzecia lekcja. Jak przetrwam następne? Westchnęłam sfrustrowana, wiedząc, że powodem mojej dekoncentracji był on.

Nancy, która siedziała za mną, poklepała mnie po ramieniu, abym się odwróciła.
- Wszystko w porządku? - wyszeptała z nadzieją, że pani Leighton nie zauważy, że rozmawiamy. Skinęłam głową i uśmiechnęłam się do przyjaciółki. Gdy byłam gotowa, aby się odwrócić Nancy mnie powstrzymała. - Czy moja niewinna przyjaciółka zmienia się w złą sukę? - przewróciłam oczami i odwróciłam się. Usłyszałam jej śmiech, co spowodowało, iż nauczycielka na nią spojrzała ostrzegawczo.

Znając Nancy, prawdopodobnie przewróciła oczami. Uśmiechnęłam się. Jestem prawdziwą szczęściarą mając ją po swojej stronie. Wciąż jest przy mnie mimo wszystko.
- Milena, jest piątek, a nie poniedziałek - wyjąkała Nancy, gdy wyszłyśmy ze szkoły. - Może pójdziemy do Hip.. - zaczęła, ale jej przerwałam.
- Klubu Hip Hop? Zdecydowanie nie - zaszydziła.
- Nie rób ze mnie głupiej. Wiem, że podobało ci się w ostatnią sobotę - uśmiechnęła się do mnie, wiedząc, że miała rację, ponieważ rzeczywiście tak było.
- Nie, w ogóle - wymamrotałam, chcąc by skończyła ten temat.
- Naprawdę? Myślałam, że spodobał ci się Smoke - zaczęła śpiewać. Zmarszczyłam brwi.
- Smoke?

Nagle zdałam sobie z czegoś sprawę. Czy to był on...? Nie, to byłoby niemożliwe. W rzeczywistości, było to całkiem prawdopodobne. Przełknęłam, czy tak oczywistym było, że na niego patrzyłam? Starałam się tego nie pokazywać..

- Tak, Smoke. Ten, na którego widok się śliniłaś - spojrzałam na nią.
- Nie zrobiłam tego - zaśmiała się wiedząc, że ma rację.
- Idziemy. Bądź gotowa o dwudziestej. Przyjadę po ciebie - przygryzłam dolną wargę.
- Moi rodzice są w domu - powiedziałam zatrzymując się przed samochodem Nancy. Ona już jeden miała, w przeciwieństwie do mnie, ponieważ moi rodzice obawiają się, że coś może mi się stać.
- Po prostu powiedz im, że zostajesz u mnie - uśmiechnęła się i wsiadła do samochodu. Zrobiłam to samo, gdy już usiadłam na miejscu pasażera wyjęłam telefon, by sprawdzić godzinę. 16:37. Powinnam się wyrobić do wieczora.

- Nie martw się. Masz trzy godziny by się wyszykować dla Smoke - zażartowała, uruchamiając samochód. Byłam zmieszana jego imieniem, ale w pozytywny sposób.
- Dlaczego Smoke? - jej wzrok był skupiony na drodze, ale wciąż potrafiła skupić swoją uwagę na mnie. Na szczęście.
- To jego raperska ksywka. Wygrał dwie ostatnie bitwy. Przysięgam, jest cholernie dobry, prawdopodobnie najlepszy.. Oczywiście zaraz po Lucasie - zaśmiała się, a ja przewróciłam oczami, na jej wiadomy obiekt westchnień. - Zawsze zdobywa dziewczyny. Zaskakującym jest, że nie ma żadnego choróbska. Pomimo tego jest miły, ale tylko jeśli kogoś lubi - wyjaśniła, wiedząc o czym mówi.

Skinęłam delikatnie głową. Oczywistym było, że był tym, którego szukały dziewczyny. Powiedzieć, że był atrakcyjny byłoby kłamstwem, ponieważ był znacznie lepszy od tego.
- Ale dlaczego jego ksywka to Smoke? - zapytałam, gdyż w zasadzie nie odpowiedziała na moje pytanie.
- Bo zostawia swoich wrogów za sobą jak dym - spojrzałam na nią przez chwilę, po czym wysiadłam z samochodu. Pożegnałam się z nią machając dłonią, na co się uśmiechnęła i odjechała.

To będzie niezły wieczór.
- Przeleciałabym cię! - pisnęła Nancy, świdrując mnie wzrokiem przez pięć sekund. Ubrałam ciasne czarne legginsy, długi złoty sweter i złote szpilki. Makijaż był naturalny z wyjątek czerwonej pomadki na ustach. Miałam nadzieję, że Smoke pojawi się w klubie, a ja będę mogła mu zaimponować, tak jak on mi ostatnim razem. 
- Nie przesadzaj, ty wyglądasz dużo lepiej - powiedziałam będąc szczera. Miała na sobie obcisłą czarną sukienkę i tego samego koloru szpilki. Swoje blond włosy zostawiła rozpuszczone, zaś jej makijaż był mocny. Mówiąc szczerze to Nancy była idealna. Zaszydziła.

- Przestań kłamać - złapała mnie za ramię i wprowadziła do klubu, a następnie prosto w kierunku dużych pomieszczeń. Przełknęłam ślinę, gdy zobaczyłam tłum, wciąż nie będąc gotową na to ponownie. Silny zapach narkotyków dotarł do mojego nosa, co sprawiło, że prawie się naćpałam. Było to dla mnie obrzydliwe, ponieważ nigdy tego nie robiłam. W przeciwieństwie do wszystkich tu obecnych. 

- Witam panie! - usłyszałam głos Tony'ego, który odbił się echem po pomieszczeniu, mimo tego, że nawet jeszcze w nim nie byłyśmy. Przed drzwiami do niego prowadzącymi był niemały tłok, co utrudniało ludziom dostanie się do środka. Myślę, że jest więcej ludzi niż ostatnio. Westchnęłam na tę myśl, słuchając co się tam działo.
- Jak się macie? - zapytał Tony, przez co otrzymał mnóstwo kobiecych krzyków. W końcu nadeszła nasza kolej, by wejść do pomieszczenia. Odruchowo ścisnęłam rękę Nancy. Robiłam to zawsze, gdy byłam zdenerwowana. Odwróciła się do mnie, by posłać mi uspokajający uśmiech, który mówił, że wszystko będzie dobrze. 

- Dobra brzmi dobrze, brzmi dobrze. Chcecie posłuchać dziś Rocket Fire i Buzz House? - zapytał, odsuwając mikrofon od ust. Ludzie odpowiedzieli mu głośnym piskiem. Tony najpierw przedstawił Rocket Fire. Chłopak ten również był czarnoskóry, ale ubrany na biało. Zmarszczyłam brwi ze względu na jego dziwny styl, mimo, że dzięki temu wydawał się zabawny. 

"All my life I want money and power 
Respect my mind or die from lead shower 
I pray my dick get big as Eiffel Tower 
So I can fuck the world for 72 hours 
I've got 25 lighters on my dresser, yes Sir 
Put fire to that ass, body cast on a stretcher 
And her body got that ass that a ruler couldn't measure 
And it made me cum fast but I never get embarrassed"

Rocket Fire dokończył zdanie, tańcząc do bitu, który grał DJ. Polubiłam go, nie tylko ze względu na jego styl rapowania, ale całą aurę osobowości. Wydawał się zabawnym i wyluzowanym. Kimś z kim nie miałoby się nic przeciwko wychodzić. 

- Dobrze, Rocky! - zaśmiał się Tony, zabierając od niego mikrofon i klepiąc chłopaka po plecach. - Zobaczmy co ma do powiedzenia Buzz House! - krzyknął, na co cały tłum oszalał. 

"Ayoo yo yo yo listen!"

Wytrzeszczyłam oczy na ten okropny głos. Nancy zaczęła się śmiać i odwróciłam się do niej, ponieważ stała odrobinę za mną.
- Jest okropny! - zawołała bezgłośnie, przez co się zaśmiałam. 

"Young Money motherfucker, I know you worry about us 
Cash Money motherfucker, CMR I trust 
Never had my jaw brokin' but his jaw I'll bust
And I probably got your girlfriend on my bus 
What happens on my bus stays on my bus
And that white widow weed out the jar is a must
If you give me a cigar then a cigar I'll bust
Put that white widow weed in the cigar and puff"  

Pokręciłam głową z obrzydzeniem, ponieważ jego głos nie był normalny. Niektórzy ludzie wygwizdali go, co doskonale rozumiem, gdyż był okropny.
- Okej. Teraz pora na waszą decyzję! Kogo chcielibyście usłyszeć ponownie w następnej rundzie? Rocket Fire? - ludzie zaczęli głośno krzyczeć i ja także się odważyłam. - Teraz pokażcie swoją miłość Buzz House! - zawołał, a ludzie ledwo krzyczeli. Uśmiechnęłam się, mówiłam, że był do bani. - Rocket Fire przechodzi do następnej rundy! - krzyknął Tony, wskazując na Rocket Fire i spoglądając w tłum przez co nas zauważył. Skinął głową w naszym kierunku dostając w zamian nasz uśmiech.
- Paul ssie kutasy! - wyjaśniła Nancy Tony'emu, gdy szliśmy z nim za kulisy. Rozmawialiśmy o Paul'u, który jak się dowiedziałam był Buzz House'm, mówiąc innym jak jest fatalny. - Naprawdę go nie lubię, więc cieszę się, że odpadł - Tony się zaśmiał wpychając dłonie do kieszeni. Weszliśmy do pokoju, w którym byliśmy również tamtej nocy. Natychmiastowo zaczęłam skanować pokój w poszukiwaniu Smoke. Nigdzie go nie było, na co westchnęłam. 

Byłam przed klubem i starałam się uporządkować myśli. Było zimno, ale w tym momencie nie obchodziło mnie to w ogóle. Czułam się, jakbym tutaj nie pasowała. To był Bronx. Nie centrum, ale brzeg. Pochodzę z Manhattanu. Nie powinnam tutaj być. Nie wolno mi tu być. A najgorsza część? Smoke się nie pojawił mimo, że byli tutaj inni faceci. Dowiedziałam się, że Rocket Fire także był w gangu.  

Nazywał się Dennis i był jedyną osobą, która ze mną rozmawiała. Reszta była zajęta czymś lub kimś innym, nawet Nancy. 

- Byłbym rozczarowany, jeślibyś się nie pojawiła - zostałam przywrócona do rzeczywistości, kiedy usłyszałam ochrypły głos. Odwróciłam się i spojrzałam w te same piękne oczy, które widziałam tydzień temu. Bezwstydnie przyglądał mi się od góry do dołu, a jego spojrzenie zatrzymało się na czerwono pomalowanych ustach. Oblizał swoje własne i podszedł do mnie bliżej.
- W takim razie dobrze, że jestem - odpowiedziałam, starając się nie brzmieć nerwowo.
- Dziękuję za to, że nie zrujnowałaś mi nocy.. - Zaczął, patrząc w moje oczy i wyciągając swoją dłoń w moim kierunku, abym nią potrząsnęła.
- Milena - powiedziałam zdenerwowana.
- Milena - wymamrotał do siebie, w końcu potrząsając moją dłonią.
- Ludzie nazywają mnie.. - zaczął, ale ja będąca głupią blondynką przerwałam mu.
- Smoke, wiem. Poznałam już gang. 

Przełożyłam torebkę na drugie ramię, co zdecydowanie pokazywało, że byłam zdenerwowana. Uniósł brwi. 
- Wygląda na to, że rozmawiałaś o mnie - mrugnął do mnie, zbliżając się do mnie, na co ja się cofnęłam.
- Nie? Jak mówiłam, poznałam gang i wszyscy się przedstawiali - przygryzłam wargę, wiedząc, że to nie było prawdą. Nie chciałam mu pokazać, że w rzeczywistości rozmawiałam i myślałam o nim.

- Rozmawiałaś o mnie, przyznaj to - przemówił zarozumiale. Ledwo pozwoliłam mu dokończyć nim ponownie postanowiłam wyjaśnić.
- Nie, nie rozmawiałam - uśmiechnął się.
- Czy twoja mam powiedziała ci, że się nie kłamie? - zaczął grać mi na nerwach, więc przerwałam mu, gdyż wiedziałam, co zamierza powiedzieć.
- Tak i ja, do cholery, nie kłamię - mój oddech stał się nierówny. Przede wszystkim ze złości, ale również z małej ilości powietrza między nami. 

Skinął głową i cofnął się. 
- W takim razie musisz znać mojego kumpla Jackosna, tak? - przygryzłam wargę, wiedząc, że znałam tylko Tony'ego, Lucas'a i Dennis'a.
- Tak - odpowiedziałam pewna siebie. Smoke spojrzał na mnie raz jeszcze, zanim się odwrócił.
- Dobrze, bo ja nie znam.  

Zaczerwieniłam się, a policzki zaczęły mi płonąć. Nie tylko przyłapał mnie na kłamstwie o tym, że znam cały gang, ale też o tym, że o nim nie rozmawiałam. To jest jeden z najbardziej żenujących momentów mojego życia.

- Idziesz, czy? - odwrócił się i ruszył na przód. Przełknęłam i podążyłam w jego kierunku. Jakby nie brakowało mi zażenowania potknęłam się i wykręciłam kostkę. Zaśmiał się z mojej niezdarności, na co przeklęłam pod nosem. Boże, nigdy mi się to nie zdarza. Czemu teraz?

- Gdzie idziemy? - zapytałam, kiedy w końcu do niego dotarłam. Dłonie miał schowane w kieszeniach spodni. Przyjrzałam mu się i zauważyłam, że miał na sobie ciemne spodnie, ciemne buty firmy Supra i czarną koszulkę również z czarną kurtką. Chyba lubi czarny. Tak samo jak czarną muzykę. 

- Zabieram cię domu, ponieważ Lucas zabrał Nancy by mieć trochę.. prywatności - oblizał usta patrząc na mnie. Przełknęłam. Och, Nancy.
- W porządku. Mogę sama iść. - wymamrotałam, mimo, że w ogóle tego nie chciałam.
- Wiesz, że to nie pieprzony Manhattan? Zgwałcą cię i zrobią rzeczy, których nawet nie potrafisz sobie wyobrazić. Jeśli nie chcesz tego doświadczyć pozwól, że zabiorę cię kurwa do domu - przemówił swoim szorstkim głosem, powodując moją gęsią skórkę.
- Okej - odetchnęłam postanawiając odpuścić sobie ten temat. Byłam zszokowana, gdy dotarliśmy do jego samochodu. Czarny Range Rover jest kogoś, kto mieszka w Bronxie? Pewnie go ukradł, czy coś. 

Po tym jak weszłam do środka i usiadłam na miejscu pasażera poczułam coś, co dociskało moją piętę. Spowodowało to, iż postanowiłam zobaczyć co jest. Gdy ujrzałam czarną metalową rzecz natychmiastowo rozszerzyłam w zdziwieniu oczy. Broń. Spojrzałam w górę, zauważając jego wzrok.
- Nigdy czegoś takiego nie widziałaś, co? - pokręciłam głową, a strach przebiegł przez moje ciało. Odwrócił ode mnie wzrok i odpalił auto. - Taka niewinna - wymamrotał pod nosem. 
- Wiesz, gdzie mieszkam? - pisnęłam, przeklinając na siebie w myślach. Mogłam być bardziej głupia? 
- Nancy mi powiedziała, więc tak - oblizał usta, spoglądając na mnie. - Nigdy tutaj nie byłaś, więc czemu akurat pojawiłaś się teraz? - zapytał, zatrzymując się na czerwonym świetle mimo, że była już 23. Wzruszyłam ramionami. 
- Skąd wiesz, że nigdy nie byłam?

- Niewinne laski trzymają się z dala - odpowiedział, stukając palcami w kierownicę. Spojrzałam w dół na swoje paznokcie z rumieńcem na twarzy.
- Nudziłam się i Nancy chciała abym poszła, więc.. - przerwałam, nie wiedząc co powiedzieć. 

- To nie w twoim stylu, co? - zapytał. Zmarszczyłam brwi, a zmieszanie wymalowało się na mojej twarzy. - Chodzi mi o to, że tego nie słuchasz. Hip Hop jest prawdziwy i jest o życiu, a ty.. Ty po prostu nie pasujesz - wyjaśnił Smoke i ruszył auto wjeżdżając na Manhattan. Zaszydziłam.
- Czy to twój sposób na powiedzenie mi, że jestem fałszywa? - uniósł ręce do góry, puszczając kierownicę.
- Nie, tylko mówię - przewróciłam oczami, naśladując jego ruchy poprzez uniesienie rąk do góry.
- Ja też.

- Nie bądź dla mnie suką, Milena - jego ochrypły głos powrócił. 
- Tak mi przykro, Smoke - oznajmiłam, mając nadzieję, że zrozumie komunikat. Sarkastyczny śmiech wydostał się z jego ust. 
- Jestem Jason, księżniczko - przewróciłam oczami na zmianę jego postawy.
- Cokolwiek. 

- Ocalam ci pieprzony tyłek, a ty tylko narzekasz. Bądź choć trochę wdzięczna - powiedział Jason poważnym tonem, co wyśmiałam.
- Nie musiałeś - wymamrotałam, wyglądając przez okno i ujrzałam w ciemności znajome domy. Reszta naszej jazdy samochodem minęła w milczeniu, co mnie zaskoczyło. Po kilku minutach zajechał na mój podjazd. Spojrzałam na niego i wymamrotałam szybkie "Dziękuję", gdy ten odpiął pas. 

Nagle dłoń Jasona mnie zatrzymała.
- Słuchaj, przepraszam. Miałem zły dzień i.. - zaczął, ale przerwałam mu po raz milionowy tej nocy.
- W porządku - uśmiechnęłam się do niego, a następnie wysiadłam z auta. Machnął do mnie dwoma palcami, ponieważ chciał abym do niego podeszła. Opuścił w dół szybę od samochodu.
- Zawsze przerywasz ludziom? - zażartował, sprawiając, że oboje się zaśmialiśmy. Lekko wzruszyłam ramionami, patrząc w prost na jego duże usta. Po prostu nie mogłam nic na to poradzić.

Zauważył to, gdy oblizał swoje wargi.
- Dostanę twój numer? - uśmiechnęłam się, kręcąc głową. W środku krzyczałam, ale starałam się tego nie pokazywać. Wyciągnął swój iPhone i mi go podał. Szybko wpisałam swój numer i telefon do niego powrócił. Przygryzłam wargę.

Może mu się spodobałam?

- W porządku, dobranoc księżniczko - mrugnął, na co się zarumieniłam.
- Dobranoc, Smoke - odpowiedziałam, przez co zaśmiałam się głośno. Cofnęłam się i patrzyłam jak odjeżdża. Gdy szłam do domu w głębi miałam nadzieje, że rodzice niczego nie zauważyli. Była prawie północ i dostałabym szlaban, gdyby dowiedzieli się, że nie byłam u Nancy. Przeglądając swój pokój, a w szczególności szafę ubrań zdecydowałam, że dzisiaj będę spać tylko w bieliźnie. Byłam zbyt zmęczona, aby się przebrać.

Uśmiech zagościł na mojej twarzy, gdy odpłynęłam w głęboki sen. 
___________________________________________________________________________
No i w końcu poznaliśmy Jasona.. Tak w tym opowiadaniu Justin znowu odgrywa rolę Jasona.. :) Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza. Jeśli możecie i chcecie polecajcie to opowiadanie swoim znajomym. Z góry dziękuję. 

Nadal proszę o RT'owanie tego tweeta kochani - ZOBACZ - dziękuję bardzo! :) 

8 komentarzy: